Dostałeś piątkę z egzaminu, ale zamiast cieszyć się sukcesem, myślisz: „To tylko szczęście… Gdyby pytali o coś innego, nie miałbym pojęcia”. Albo: „Na pewno pomylili wyniki, to nie może być moje”. Brzmi znajomo? Tak właśnie działa syndrom impostora – poczucie, że jesteś „oszustem”, który nie zasługuje na to, co osiągnął, mimo że fakty mówią co innego. Skąd się to bierze i jak przestać podważać samego siebie?
Czym jest syndrom impostora?
Syndrom impostora to zjawisko psychologiczne, które sprawia, że nie potrafimy uznać swoich sukcesów za zasłużone. Nawet jeśli obiektywnie dobrze sobie radzimy – mamy dobre wyniki, angażujemy się, jesteśmy chwaleni – to wewnątrz czujemy się niewystarczająco kompetentni. Zamiast cieszyć się z osiągnięć, żyjemy w napięciu, że ktoś „zaraz powie, że się nie nadajemy”.
Choć brzmi to irracjonalnie, syndrom impostora jest naprawdę powszechny – zwłaszcza wśród studentów. To nie kwestia braku wiedzy, ale tego, jak sami siebie postrzegamy. I niestety, takie myślenie potrafi zniszczyć nie tylko pewność siebie, ale i radość z nauki.
Dlaczego studenci są tak podatni?
Studia to okres intensywnych zmian – nowe otoczenie, wysokie wymagania i stała konfrontacja z osiągnięciami innych. W takich warunkach łatwo poczuć, że nie dorównuje się rówieśnikom, mimo obiektywnych sukcesów. Zamiast czerpać inspirację, wielu studentów zaczyna się porównywać i wątpić w swoje kompetencje – typowa reakcja dla osób doświadczających syndromu impostora.
Dodatkowym źródłem presji są media społecznościowe, w których prezentowane są wyłącznie wycinki sukcesów – bez kontekstu wysiłku, porażek i codziennych zmagań. Taki obraz może zniekształcać rzeczywistość i wzmacniać poczucie bycia „niewystarczającym”.
Jak rozpoznać, że to syndrom impostora?
Nie każdy stres czy niepewność to od razu syndrom impostora, ale jeśli:
-
często wątpisz w swoje kompetencje, mimo że masz dobre wyniki,
-
przypisujesz sukces przypadkowi albo pomocy innych,
-
boisz się, że „ktoś powie, że się nie znasz”,
-
unikasz wyzwań, bo boisz się kompromitacji,
-
czujesz presję, by być idealnym – i karzesz się za każdą drobną pomyłkę,
to możliwe, że właśnie z tym się zmagasz. I nie jesteś w tym sam.
Jak radzić sobie z syndromem impostora?
Po pierwsze – nazwij to. Już samo zrozumienie, że to, co czujesz, ma swoją nazwę i nie jesteś jedyny, może dać ulgę. Syndrom impostora dotyka ludzi z różnych środowisk – także bardzo zdolnych, kreatywnych, ambitnych. To nie oznaka słabości, tylko pułapka myślenia.
Spróbuj zrobić coś, co nazywa się „dziennikiem faktów” – zapisuj konkretne rzeczy, które ci się udały: zdany egzamin, dobrze poprowadzoną prezentację, trudny temat, który opanowałeś. To nie chodzi o chwalenie się, tylko o budowanie realnego obrazu siebie. Mózg potrzebuje dowodów – daj mu je. Dobrym sposobem jest też ćwiczenie „co byś powiedział przyjacielowi?”. Gdyby ktoś ci bliski powiedział: „Zdałem, ale to tylko szczęście”, co byś mu odpowiedział? Prawdopodobnie: „Nie przesadzaj, przecież się uczyłeś”. To samo powiedz sobie.
Syndrom impostora i rozmowy z innymi
Bardzo często wydaje nam się, że tylko my tak myślimy. Ale kiedy otworzymy się i pogadamy z kimś szczerze – kolegą czy koleżanką z roku, starszym studentem, mentorem – okazuje się, że nie jesteśmy sami. I że to uczucie ma nazwę. Czasem usłyszenie „ja też tak miałem” wystarcza, by zmienić perspektywę. Warto też korzystać z dostępnego wsparcia – wielu uczelni oferuje bezpłatne konsultacje psychologiczne. Spotkanie z psychologiem to nie „pójście do lekarza od głowy”, tylko świadome zadbanie o siebie. Czasem rozmowa z kimś z zewnątrz pomaga zobaczyć sprawy wyraźniej.
Skąd się bierze to poczucie „bycia niewystarczającym”?
U podstaw syndromu impostora często leżą schematy z domu – np. przekonanie, że trzeba być „najlepszym” albo że sukces to obowiązek, a nie powód do dumy. Bywa też, że jesteś pierwszą osobą w rodzinie, która studiuje, i czujesz ogromną presję, by „nie zawieść”. Albo przeciwnie – pochodzisz z rodziny pełnej lekarzy, prawników, naukowców i boisz się, że nigdy im nie dorównasz.
Te emocje są prawdziwe, ale nie muszą definiować twojej wartości. Syndrom impostora nie znika z dnia na dzień, ale można z nim pracować – krok po kroku, ucząc się życzliwości dla siebie i doceniania tego, co się naprawdę osiągnęło.
A może to… znak, że ci zależy?
Brzmi może paradoksalnie, ale wiele osób, które czują się impostorami, to ludzie bardzo zaangażowani. Chcą robić rzeczy dobrze, rozwijać się, mieć wpływ. I to właśnie dlatego tak mocno przeżywają swoje błędy i niepewność. Syndrom impostora to nie wyrok. To sygnał, że warto zadbać o relację z samym sobą – nauczyć się ufać sobie, słuchać siebie i dawać sobie prawo do bycia niedoskonałym. Bo właśnie wtedy pojawia się przestrzeń na prawdziwy rozwój.